Droga Pani, musi Pani zrozumieć, że czasem będąc z kimś w związku, dociera się do miejsca, z którego nie ma już żadnego wyjścia. Przez podróż zwaną miłością idzie się wspólnie, czasem miesiące, a czasem długie lata. Aż któregoś dnia zakochani stają na skrzyżowaniu, na którym jedna z dróg jest ślepą uliczką. Nie drogą bez wyjścia, proszę Pani, bo w ślepej uliczce zawsze można zawrócić. Ale jest drogą, którą ta miłość nie jest w stanie pójść dalej. I tak sobie myślę, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że wchodząc na tę drogę wyraźnie widać ten znak, tylko nie wiem, może ludzie go lekceważą, a może wcale nie chcą go widzieć. W moim przypadku, droga Pani, po cichu liczyłam, że w środku tej drogi odnajdę ścieżkę, którą ruszymy dalej, przed siebie. Ale w ślepych uliczkach nie ma ścieżek. Są tylko bardzo wąskie dróżki, którymi przeciśnie się tylko jedna osoba. A więc któregoś dnia na swojej ślepej uliczce doszliśmy do tej dróżki. Pyta Pani, co zrobić w takiej sytuacji. Cóż, trzeba wybrać i coś sobie uświadomić. Trzeba wybrać, kto idzie dalej, sam, a kto zostaje i wraca. I przede wszystkim, droga Pani, trzeba sobie uświadomić, że od momentu podjęcia tej decyzji nigdy już nie pójdziecie razem tą samą drogą. I że właśnie w tym miejscu i w tym momencie wasza wspólna podróż dobiegła końca.

— nacpanaasoup


Reposted from nacpanaasoup